Tomko Prawdzic

I.
Żaden wielki człowiek nie urodził się jeszcze bez zwiastujących go światu przepowiedni — jest to rzecz dowiedziona.
Celem tych proroctw, które się dopiero najjaśniej tłumaczą, gdy ich tłumaczenie na nic się już nikomu nieprzydało, jest zapewne: świat uprzedzić, aby go bohater z nienacka nie
zaszedł, i palpitacją serca nie nabawił.
Czytajcie Plutarcha, Korneliusza Neposa, lub zresztą jakiekolwiek żywoty sławnych ludzi dawnego autoramentu, a przekonacie się, że każdy z nich oznajmił się we śnie, na jawie,
jakiem symbolicznem marzeniem, lub brzemiennym w znaczenia wypadkiem.
Starożytni, których przywykliśmy szanować, nie puścili w świat żadnej biografji bez tego nagłówka; my po części ich naśladując, po części dla tego, że niechcący im
jesteśmy podobni jako ludzie, po części dla tego, że choć nie powinniśmy troche wierzym jeszcze w przeznaczenie; my także utrzymujemy jak oni, że wielkich ludzi kolebka cudami się
otacza, i wpatrujemy się w jutrzenkę, gdy nam oznajmią o maiącem wschodzić słońcu.
Nasz także bohater — —
Ale nie powiedzieliśmy jeszcze o tem, że mamy dla was bohatera w kieszeni.
Stójmy więc, a wprzód nim opiszemy jak on się światu zapowiedział; wyłuszczmy more antiquo i przez uszanowanie dla samej Logiki, kto on był i z kogo się rodził.
Procedencja bohatera jest rzeczą wielkiej wagi, już.
dlatego, aby rzeczywistą jego exystencję dowiodła tym, którzy gotowi w nią uwierzyć; już żeby nasza klejnotna szlachta nie krzywiła się sądząc, że ją częstujemy jakimś
szerepetką, który wypadł sroce z pod ogona.
— Darujcie mi to wyrażenie, nie jest ono nasze i nie pierwszy się raz drukuje, mamy za sobą powagę autora Soplicy, który także nie wypadł sroce z pod ogona.
Zacznijmy więc od procedencji, genealogji i zwykłego wstępu.
—
Na poczciwej Litwie, którą powszechnie mają za mniej ucywilizowaną od reszty tego światka, którego była niegdyś częścią, żyła zacna rodzina Prawdziców.
Biedna nasza Litwa, że trochę przeciągle wymawia, że często da, że nie muska czupryny wymyślnie używając grzebienia pięciu swych palców, a jeździ kałamaszkami wszyscy ją
mają powszechnie za mniej ucywilizowaną. Boże odpuść potwarcom! dla nich cywilizacja cała w krawieckich nożycach, lancmistrzowskich krygach i wiedeńskich koczach.
Na Litwie tedy żyli państwo Prawdzicowie. Wiecie bez pochyby, że to stary ród szlachecki?
Wszakże musieliście czytać herbarz przynajmniej Niesieckiego pod pretextem historji a w istocie dla tego, że teraz znowu w modzie herby i herbarze.
Wiecie więc, że herb Prawdzic (tak nazwany dlatego, że prawdy w podaniach o nim dopytać się trudno) pochodzić ma z Dacji, i że na nim wyobrażony jest Lew.
Nie Lew, jaki bywa po prostu w naturze, ale ów konwencjonalny heraldyczny lewek z wywieszonym języczkiem, z zakręconym wytwornie ogonkiem, ufryzowany starannie i umiejący służyć na
dwóch łapach jak szpice.
Ten Lew, mówi Jezuita Niesiecki, trzyma w łapach Prawdę, a ta prawda jest żelazna!
Zakrzyczycie mnie pewnie pytaniem jak wygląda owa prawda? co to jest prawda? Ale stójcie!
Ta żelazna Niesieckiego prawda wyglądająca na kształt obwarzanka (kształt symboliczny) jest z rodzaju stołowych prawd, co to je kładną pod butelki i szklanki, aby dobrze wychowani
ludzie me poplamili dobrze wypranego obrusa. Jest to tedy tylko podstawkowa, nędzna, biedna prawda, o którą i pytać nie warto.
Prawdzice zaś wywodzą się od owego Androklesa (zobacz w wypisach na klasę drugą) którego nasz Niesiecki przezwał Androdem, a który w Afryce Lwa uleczył, za co Lew wspaniale mu
się odwdzięczając, pocałował go potem w rękę przed prokonsulem i zgromadzonym ludem.
Prokonsul zaraz jako człek domyślny (pisze Okolski, ktory o tem wie najlepiej, bo mu to krewni bliscy Androklesa rozpowiadali) stante pętle, nadał nie tylko Lwa na własność
Androklesowi, ale mu go za herb przyznaczył mówiąc: Słuchaj chłopcze! Jak herbów zaczną używać, co ja jut przeczuwam, twoi potomkowie będą mieli gotowy.
Androkles ukłonił się, schował nadanie do pugilaresu i na tem się skończyło.
A że wszystko to nieprawda, poloinkowie Androklesa, którego na świecie niebyło, zowią się Prawdzicami. Zdaje się logicznie.
Tych Prawdziców nietylko u nas w Polsce, ale po całej Europie pełno było: Meninowie w Etrurji, Hrabiowie de Dinheim nad Renem i t. d. wszystko to Prawdzice, Androklesowicze.
Któryś z tych Lwów, ożenił się z dziedziczką (herbowną) czerwonego muru: odtąd mur czerwony zakrywający pół Lwa (dla przyzwoitości; zjawił się na herbie.
Któryś z nadreńskich Dinhejmów znowu, ożenił się z córką Jana Prawdy hrabi na Szczawinie i Trąbkach, sędziego ziemskiego Gostyńskiego; a gdy dawano w łapy Dinhejma pannę
Prawdziankę, włożono i w łapy herbownego Lwa prawdę, aby jego także czemś zaspokoić.
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 Nastepna>>